Opublikowany przez:
Redakcja
2025-11-12 10:05:35
Autor zdjęcia/źródło: drobotdean (Freepik)
Szczęście dziecka to bez wątpienia najważniejsza wartość dla każdego rodzica. Dlatego gdy maluch prosi o kolejną zabawkę, gazetkę czy czekoladowe jajko, bez większej refleksji decydujemy się na zakup. Cena wydaje się niewielka, a dziecko szczęśliwe i uśmiechnięte. Po całym dniu pracy, odbierając je ze szkoły, często kupujemy po drodze drobiazgi, nie zastanawiając się, że taki gest może w dłuższej perspektywie prowadzić do wychowania dziecka przekonanego, że niczego mu się nie odmówi.
Bywa też, że w ten sposób próbujemy rekompensować brak wspólnego czasu. Gdy dziecko opowiada o nowej grze, a jej zakup nie stanowi dla nas większego wyzwania finansowego, szybko realizujemy tę „potrzebę”. Tylko czy to na pewno potrzeba, a może jedynie zachcianka? I czy w ten prosty sposób nie uczymy dziecka, że naszą miłość można zmierzyć tym, co od nas dostaje?
Zostawmy na chwilę kompulsywne zakupy i spełnianie zachcianek dziecka, by przyjrzeć się sobie. Wielokrotnie powtarzaliśmy na naszym portalu, że dzieci uczą się przez obserwację – i dokładnie tak samo jest w przypadku podejścia do rzeczy materialnych. Jeśli dla nas samych nowa para markowych butów, najnowszy model telefonu czy stałe śledzenie trendów jest ważną częścią życia, nie możemy się dziwić, że dziecko zacznie powielać ten schemat. Widząc, że przedmioty mają duże znaczenie, uczy się, że to właśnie one dają radość i prestiż. I choć nikt nie zabrania nam kupowania nowinek technologicznych w dniu premiery, warto pamiętać, że dziecko, obserwując nas, także będzie chciało mieć to co chce, już tu i teraz.
Skoro już wiemy, że spełnianie każdej zachcianki dziecka oraz niewłaściwy przykład ze strony dorosłych to prosta droga do wychowania materialisty, warto zastanowić się, jak temu zapobiec. Rodzice często nie chcą odmawiać dziecku – bo było grzeczne, bo życie dorosłych bywa trudne, więc “niech, chociaż ono się cieszy”. Tymczasem umiejętność stawiania granic to jedna z najczystszych form troski, jakie możemy dziecku okazać. Tak jak nie pozwalamy mu wbiegać na ulicę czy oglądać filmów dla dorosłych, tak samo musimy nauczyć je, że istnieje granica sensu posiadania kolejnych rzeczy.
Odmowa kupna kolejnej gazetki to nie kara, lecz lekcja rozsądku – zwłaszcza jeśli wytłumaczymy, że poprzednia wciąż leży nieprzeczytana. Podobnie rezygnacja z czekoladowego jajka nie wynika z braku empatii, a z troski o zdrowe nawyki żywieniowe. Stawianie granic wymaga przemyślenia, konsekwencji i dopasowania do wieku dziecka, ale to właśnie one uczą wartości i tworzą przestrzeń do dalszego rozwoju. Umysł dziecka nie jest jeszcze w pełni dojrzały – kilku- czy kilkunastolatek nie ma prawa dokładnie wiedzieć, co jest dla niego dobre, a co jest tylko chwilową zachcianką.
To rodzic powinien wprowadzić dziecko w świat pojęć takich jak potrzeba, rozsądek czy umiar i uczyć ich poprzez codzienną konsekwencję.
Wyznaczone granice nie mogą jednak być jedynie listą zakazów. Dziecko, by czuć się bezpiecznie, potrzebuje zrozumienia zasad, które obowiązują w domu. Dlatego tak ważne są rozmowy o tym, czego naprawdę potrzebujemy, a co tylko chcemy, bo jest modne, ładne czy „fajne”. Takie rozmowy będą się powtarzać wielokrotnie – i dobrze, bo to właśnie one uczą schematów myślenia i refleksji. Warto jednak pamiętać, że żadne słowa nie będą skuteczne, jeśli nie pójdą w parze z naszym przykładem. Dzieci widzą więcej, niż nam się wydaje.
Rozmowy o finansach w wielu domach bywają tematem tabu. Jest to o tyle niezrozumiałe, że wymagamy od dziecka racjonalnych decyzji dotyczących pieniędzy, jednocześnie nie dając mu choćby podstawowej świadomości tego, jak wygląda sytuacja finansowa w naszym domu. Oczywiście nie twierdzimy, że pięciolatek powinien znać dokładne wpływy na nasze konto, jednak jeśli nastolatek przez całe swoje życie miał spełniane wszystkie zachcianki – od kupowania nowych gier, przez ubrania, aż po wakacje ze znajomymi – nie możemy się dziwić, gdy uzna, że możemy mu bez trudu kupić nową konsolę, zapłacić u fryzjera czterocyfrową sumę czy sfinansować wyjazd na koncert ulubionej gwiazdy w dowolnym europejskim kraju.
Edukacja finansowa dziecka to proces. Od najmłodszych lat rozmowy o pieniądzach, cenach, rachunkach czy domowych wydatkach powinny odbywać się z udziałem dzieci, oczywiście w sposób dostosowany do ich wieku. Doskonałą formą nauki szacunku do pieniądza jest kieszonkowe, czyli drobne kwoty przekazywane dziecku, by mogło nimi swobodnie dysponować. Z czasem, gdy dziecko będzie coraz starsze, w ramach tego kieszonkowego może zacząć ponosić koszty zakupu swoich „zachcianek” – nowych kosmetyków (oczywiście nie tych podstawowych), ubrań czy gadżetów. W ten sposób młody człowiek powoli zacznie dokonywać bardziej racjonalnych wyborów i uczyć się, że na niektóre rzeczy trzeba zwyczajnie poczekać.
Nie sztuką jest spełniać kolejne zachcianki dziecka, wypełniać jego pokój górami zabawek i uciszać przy pomocy cyfrowych rozrywek. Jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za dobrostan naszych dzieci – to na naszych barkach spoczywa obowiązek pokazania im świata, w którym pieniądz nie jest najwyższą wartością. Prawdziwymi wartościami są miłość, szacunek, empatia i wrażliwość na drugiego człowieka. To one budują w dziecku poczucie bezpieczeństwa i sprawiają, że potrafi być szczęśliwe niezależnie od tego, co posiada.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!